Lost napisał(a): Straciłem to "coś" co sprawiało że czułem się pewny siebie,zdolny i bezpieczny. Tracę wiarę we własne siły-boje się że nie podołam problemom dnia codziennego. Coraz więcej rzeczy zawalam i nie widzę powoli wyjścia.
Tak wiem-mam wspaniałego Boga-ojca w niebie ; tylko wiecie mi jakoś ciężko to przychodzi do głowy..nie mam za bardzo w głowie obrazu mojego ziemskiego ojca a co dopiero niebiańskiego..ehhh
Jest mi z każdym dniem coraz ciężej-tak brakuje mi tej osoby w moim życiu. Jeżeli możecie to prosze pomódlcie się o ten mój problem lub napiszcie mi coś budującego.
Tak dobrze jest czuć że na świecie jest ktoś inny kogo obchodzi mój los...
Witaj, Lost
Tobie chyba się wydaje, że Ty jesteś taki nieszczęśliwy, samotny, pokrzywdzony przez los, bo nie masz ojca i że to takie niesprawiedliwe, bo reszta świata ma i to daje wszystkim tym, co mają, jakąś przewagę - tak?
Jakże bardzo się mylisz! Nie musisz mieć "obrazu Ojca niebieskiego w głowie", wystarczy, że mu uwierzysz, że On jest zawsze z Tobą, widzi Cie i słyszy, tak bardzo Cie miłuje, że swego Syna jednorodzonego posłał na świat i dał go ukrzyżować. Cóż to za miłość, jak ogromna musi być, żeby dobrowolnie dać się ukrzyżować? "Nawet włosy na głowie macie policzone, - mówi Pan - nie bójcie się". "Nie opuszczę cię, ani porzucę. Gdyby nawet matka cię opuściła, Ja nie porzucę" - mówi Bóg, jak możesz wątpić, że "nie ma nikogo, kogo obchodzi Twój los"?
Nie usprawiedliwiaj się tym, że nie masz ojca, gdyż wiele jest na świecie ludzi, którzy mając ojca ziemskiego, nie mają Ojca niebieskiego i są na tysiące razy gorszej pozycji od Ciebie.
Uwierz mi, bo wiem co mówię. Ja miałam ojca - ateistę, a ściślej - komunistę, i sama byłam ateistką. Moja mama była drugą żoną (kochanek nie liczę, zresztą i nie da się), a ja z siostrą też nie byliśmy jego pierwszymi dziećmi, a po nas była jeszcze kolejna żona i dziecko. Weź oszacuj, jakie, Twoim zdaniem, było zainteresowanie takiego ojca własnymi dziećmi? Czy wyobrażasz sobie ile jest na świecie podobnych ojców?
A nawet ci, którzy mają tych troskliwych, lecz nie mają niebieskiego, myślisz oni są w lepszym położeniu niż Ty? Jako była ateistka, zapewniam Cie, że nie ma większego koszmaru od ateizmu - to okropny bowiem i ohydny bezsens wszystkiego dookoła.
Nie wiem, jak się czują wyznawcy innych religii, ale sądzę że mniej-więcej podobnie, gdyż tylko Jezus ukazuje prawdziwego Ojca i tą olbrzymią miłość do każdego swego dziecka - mi osobiście aż w głowie się nie mieści tak przeogromna miłość.
I czegoż mam się bać jeszcze? Jak mogę nie uwierzyć, że On jest ze mną, że ciesze się gdy do niego przychodzę, że On - Wszechmogący, pilnuje wszystkich moich spraw, mojego życia, prowadzi mnie, uświęca i daje wszystko co jest dla mnie najlepsze.
Gorąco życzę Ci zrozumienia takiej miłości, uwierzenia, że On godzien jest wiary i zaufania. Miłość ziemskiego ojca, nawet tego dobrego, jest niczym w porównaniu z miłością Ojca niebieskiego.
Oj, sorki, tatusiowie - bez urazy, dobra?
Bo mówię tak tylko w porównaniu z miłością doskonałą i żaden człowiek chyba nie może się pochwalić, że ją ma. Nie chce powiedzieć, że wszyscy ojcowie są na nic, tylko że o ile Ojciec niebieski mądrzejszy, mocniejszy, doskonalszy itp. od ojców ziemskich, o tyle jego miłość jest doskonalsza od miłości ojców ziemskich, które potrafią swoją miłością i zaślepieniem nieraz krzywdę dziecku wyrządzić.
Tak że "uszy do góry" Lost i pomodlę się za Ciebie
Pozdrawiam.