Od pewnego czasu między mną, a moją dziewczyną dzieje się coś złego. Dawniej się dogadywaliśmy, a teraz nam to nie wychodzi. Ona przeżuwa trudny okres, ja zresztą też, bo jej mama wyjechała do Niemiec, a Ona ze swoim Tatą wyjeżdżają tam na stałe za 4 miesiące. Nam obojgu bardzo trudno z myślą, że będziemy od siebie tak daleko i nie jesteśmy pewni czy wytrzymamy. Ja wierzę w Boga, nie raz w życiu mi pomógł, ale ja nie raz go zawiodłem. modlę się bardzo sumiennie od kilku miesięcy, żeby było lepiej, żeby Bóg znalazł dla nas lepsze rozwiązanie, bo przecież dla niego wszystko jest możliwe. Mam trudny charakter i bardzo często się denerwuje, szczególnie z zazdrości o nią, dlatego też się boję co by było, jak by wyjechała. Chciałem się zapytać, czy może chodzi tu o to, że jeżeli jesteśmy razem to Ona też musi się modlić, żeby było lepiej. Ona jest katoliczką, ale nie wierzy mi za bardzo w to co jej mówię o modlitwie. Bardzo chciałbym ją jakoś do tego przekonać. Bardzo prosiłbym też o to, jak nakłonić do modlitwy, jak uświadomić, że ona jednak pomaga, i że Bóg naprawdę istnieje i pomaga każdemu. Wiem, że modlitwa to nie klepania "pacierza". W modlitwie Należy przeprosić, podziękować i na końcu poprosić tak mnie uczono. Proszę o pomoc. Bardzo się o nas martwię